fbpx

Jak chronić się przed słońcem?

plaża

Skoro już co nieco wiemy o promieniowaniu słonecznym przyjrzyjmy się metodom, dzięki którym unikniemy przykrych następstw nadmiernej ekspozycji na słońce.

Po pierwsze nasz organizm stworzył różne mechanizmy obronne, by chronić skórę przed działaniem słońca. Jednym z nich jest melanina! Promienie UVA powodują natychmiastowe zbrązowienie skóry – nie jest może to pożądana opalenizna z uwagi na swój szarawy odcień, krótki okres utrzymywania się i mało efektywną ochronę materiału genetycznego w naszych komórkach, niemniej reakcja jest szybka.

UVB pod tym względem skuteczniej pobudza wydzielanie nowego pigmentu – melaniny, choć reakcja trwa kilka dni. To właśnie melanina chroni jądro komórki przed zgubnym działaniem promieni UV z uwagi na swoje zdolności rozpraszania i absorbowania promieni.

Innym mechanizmem jest zwiększenie warstwy rogowej naskórka i w ten sposób zmniejszenie wnikania promieni do wewnątrz. Proces ten jest jednak powolny i może zająć naszej skórze kilka tygodni. Zatem nie liczmy na tę formę ochrony przeciwsłonecznej, jeśli prosto z biura ruszymy do Włoch. Tak pogrubiony naskórek z czasem będzie chciał się złuszczyć, co większość z nas obserwuje po lecie.

Kłopot w tym, że wspomniane metody zapewniają nam ochronę na poziomie filtra 2-4, a więc pozwolą nam wydłużyć czas przebywania na słońcu 2-4-krotnie. Dzieci zaś nie mają opisanych mechanizmów w pełni wykształconych.

Co zatem robić?

Każdy dermatolog, jak mantrę, powtarza 3 złote zasady: unikaj słońca, zasłaniaj ciało, używaj kremów przeciwsłonecznych. Bezpośrednia ekspozycja na słońce, w dodatku w określonych godzinach, może skończyć się niczym innym jak poparzenie słoneczne. Jeśli myślisz, że siedząc w cieniu, czy pod parasolem nie musisz stosować ochrony przeciwsłonecznej, nic bardziej mylnego! Tam też docierają promienie i to 50% dawki. Pływając w basenie czy morzu także musimy dbać o skórę – na głębokości 50 centymetrów dociera do nas 60% promieniowania UV. Jeszcze ciekawszym zdaje się fakt, że chmury ograniczają promienie zaledwie w 10%! Co to oznacza? Chcę Ci uświadomić, że „ucieczka” przed słońcem może Cię nie uratować. Pamiętaj o odpowiedniej odzieży, okularach przeciwsłonecznych i nakryciu głowy. Właśnie, nie byle jakim. Naukowcy doszli do wniosku, że jedynie kapelusz z rantem minimum 7 cm jest w stanie zapewnić odpowiedni cień na twarzy. Pamiętaj, 7 cm!

Ostatnia kwestia, lecz równie ważna to odpowiednie kosmetyki przeciwsłoneczne. De facto jest to temat rzeka i myślę, że wymaga kolejnego posta by zagłębić się w tajniki. Przyjrzyjmy się jednak najważniejszym sprawom: odpowiedniej aplikacji, mocy i filtrom.

Badania wykazały, że wszyscy stosujemy za małe ilości kremów, balsamów i innych preparatów przeciwsłonecznych i to dwu- a nawet czterokrotnie mniejsze porcje niż powinniśmy. Ile zatem należy użyć kosmetyku w trakcie jednej aplikacji? Cóż, przyjmijmy za miarkę kieliszek i uznajmy, że między pół a jeden kieliszek produktu przeciwsłonecznego będzie w sam raz na całe ciało. Aplikację należy powtarzać co około 2 godziny, po każdej kąpieli, po spoceniu się i starciu kremu np. ręcznikiem. Nie dajcie się zwieść, dołożenie kolejnej porcji pozwala jedynie utrzymać dotychczasową fotoprotekcję, a nie ją zwielokrotnić.

Obecnie na rynku jest zalew kremów przeciwsłonecznych. Wybierajcie te, które mają przede wszystkim filtry p/UVB oraz p/UVA – oba filtry są (i muszą być) zaznaczone na opakowaniu skrótem w kółeczku – oraz odpowiednią moc.

Filtry stosowane w kosmetykach przeciwsłonecznych budzą jednakże kontrowersje. Filtry chemiczne są przez niektórych uznawane za kancerogenne, choć badania tego nie wykazały. Wiemy jednak, że oktokrylen – jeden z częstszych w Europie filtrów chemicznych -kumuluje się w koralowcach w postaci estrów kwasów tłuszczowych i może być toksyczny dla tych morskich organizmów. W zeszłe lato przejrzałam półkę z kremami p/UV w jednej ze znanych drogerii w galeriach handlowych i znalazłam jeden produkt bez oktokrylenu. W 2021 roku Hawaje zaś wprowadzą zakaz stosowania kremów przeciwsłonecznych z oksybenzonem i oktinoksatem. Jestem ciekawa jak zostanie ta kwestia rozwiązana dla turystów? Lecąc do USA nie dość, że będziemy musieli zdjąć buty to jeszcze przeszukają nasze walizki by sprawdzić skład chemiczny kremów jakie wwieziemy.. Abstrakcja, choć znając Amerykanów możliwa!

To może filtr mineralny?

Filtry mineralne, czyli fizyczne to tlenki tytanu i cynku. Nie pochłaniają promieniowania, lecz je odbijają. Kłopot w tym, że choć filtry mineralne są cudowne, zostały starte na pył. Jako konsumenci zmusiliśmy firmy kosmetyczne do opracowania lepszych formulacji preparatów przeciwsłonecznych. Nie podobały nam się bowiem „białe smugi” na ciele. Pamiętacie jak mamy nas smarowały kremami, które były trudne w rozsmarowaniu, skóra aż bolała od ich nakładania, a my wręcz uciekaliśmy przed nimi? Nasza niechęć doprowadziła do rozbicia filtrów mineralnych do nanocząsteczek, które w ostatnich latach stanowią źródło niepokoju wielu naukowców. Nanocząsteczki wnikają głębiej w skórę, a że są to cząsteczki metali mogą działać negatywnie na nasz ustrój. Istnieją teorie, że mogą przeniknąć barierę krew-mózg i nieść długofalowe konsekwencji trudne do oszacowania. Co więcej tlenek tytanu w formie nano w spray’u został zakazany w EU!

Przyszłość niesie jednak nadzieję. Nasi naukowcy z prof. Jackiem Wierzchosiem na czele odkryli cyjanobakterie, które produkują pigment chroniący przed promieniowaniem UV i światłem niebieskim (emitowanym przez telewizory i komórki). Jak obiecują, pigment jako naturalna substancja będzie bezpieczny dla naszego organizmu. Z ciekawością czekam na dalsze wieści.

Oceń post

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

plendeuk